8 listopada 2013

kipiąc emocjami. [ II ]




Radość z zakończenia etapu bycia rodzinną ofiarą, przysłaniał mi fakt, że chłopacy nie wygrali starcia z Bułgarią. Tak niewiele dzieliło nas od wygrania tie-breaka, a przy tym całego meczu. Byliśmy blisko, ale to boli najbardziej. To, że jesteś od marzeń na wyciągnięcie ręki i już prawie je chwytasz, a tu nagle one wymykają ci się z rąk. Masz świadomość, że gdybyś tylko chciał, gdybyś tylko się postarał bardziej, dosięgnąłbyś celu.
Ale czy warto się zadręczać czymś, co już się stało? Przeszłością, której nie zmienimy?

Owszem, odpadliśmy z Mistrzostw Europy, tak bardzo ważnej dla nas imprezy, ale czy to jest czyjaś wina? Czy można winić za tę porażkę siatkarzy, którzy mieli słabsze i mocniejsze momenty, ale koniec końców dali z siebie wszystko? Czy można winić trenera, który wygrał dla nas wcześniejsze ważne imprezy, i który też nie jest idealny? Czy można winić kogokolwiek? Czy jest ktoś, kto odpowiada za to, co się stało?

Nie.

Nie warto się obwiniać, dlatego idąc pustymi ulicami Płocka, modliłam się, by zawodnicy nie stracili wiary w siebie i swoje możliwości. Błagałam Boga, by dał im siły na kolejny sezon rozgrywek i ten ligowy i reprezentacyjny. Prosiłam, by kibice nie odwrócili się od naszych siatkarzy, którzy tak wiele serca wkładają w każdy mecz. Ja zostanę z nimi, choćby świat się walił i palił, ja będę im kibicować. Dlaczego? Bo siatkówka to moja pasja, a jak wiadomo pasję trzeba rozwijać.

Choć innym zapewne łzy kręciły się w oczach, ja miałam uśmiech na ustach. Teraz nie myślałam o sporcie, który i tak czaił się gdzieś z tyłu myśli. W głowie ciągle powtarzałam jedno zdanie:

Zrobiłam to!

Dzisiaj dokonałam czegoś, co przez ostatnie trzy lata było mi obce. Sprzeciwiłam się! Powiedziałam jasno i wyraźnie, nie. To był przełom, tego jestem pewna. Już nie dam sobą pomiatać. Nie dam się wykorzystywać. I mam w nosie, co na to powie rodzina, bo nie są to już bliscy mi ludzie. W rodzinnym domu czuję się jak intruz, dlatego kiedy każą mi się wynieść, zrobię to bez oporu. Nie wiem, gdzie się zatrzymam. Mogę nocować nawet w parku na ławce, ale to nie jest dla mnie ważne. Znajdę mieszkanie, znajdę prace i zacznę żyć na własny rachunek, w końcu odcinając szkodliwą pępowinę. 

Samodzielność. Nie mogłam się już jej doczekać. 

Idąc w stronę budynku, którego domem nie mogę nazwać, podskakiwałam jak jedenastoletnia dziewczynka. Nie zwracałam uwagi na pobłażliwe spojrzenia ludzi, którzy mnie mijali. Cieszyłam się z perspektywy najbliższej przyszłości, malującej się w mojej głowie, ale płacz i jęk dochodzący z niewielkiej odległości, sprawił, że się zatrzymałam, a uśmiech zamarł mi na ustach. 

Podeszłam bliżej ciemnego zaułka. Wyciągnęłam z kieszeni kurtki telefon komórkowy, którym próbowałam oświetlić drogę. Widok jaki zastałam sprawił, że porzuciłam towarzyszący mi strach i dobiegłam szybko do chłopca, który siedział skulony w samym kącie i trząsł się od szlochu. 


__________________________



Mam nadzieję, że Was nie zawiodłam takim biegiem zdarzeń..
Stworzyłam nową zakładkę   INFORMOWANI,   więc jeśli chcecie dostawać newsy o nowościach, piszcie adresy blogów, czy coś tam.. :DD

Standardowo zapraszam na    RYCERZA!!!

i jeszcze jedno..


CZYTASZ = MOTYWUJESZ

pamiętaj...

8 komentarzy:

  1. chłopca? jakiego chłopca? A już myślałam,że dziewczyna spotka jakiegoś siatkarza, a tu chłopiec! Nie ma nic lepszego w dobrym opowiadaniu jak jakaś trzymająca w napięciu tajemnica ;))
    Dziękuję za miły komentarz, bardzo poprawił mi humor ;>

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma za co.. :*
    Mam nadzieję, że nie będę was trzymać w napięciu zbyt długo :))
    Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  3. Chłopiec?! ;O Ja tutaj już myślałam, że to będzie jakiś siatkarz(Bartek Kurek ;p) a tutaj jakiś chłopiec. Ehh, jak Ty lubisz trzymać wszystko w tajemnicy, ugh ;x A do tego strasznie krótki rozdział. CO JEST??? ;/ Mam nadzieję, że kolejne będą trochę dłuższe ^^ + Znów odliczam dni do piątku, bo tak jak pisałam wcześniej ta historia strasznie mnie zainteresowała, a do tego teraz jakiś chłopiec XD No i ciekawe jaka będzie reakcja rodziców i wgl.. No to do piątku!:***

    Pzdr :3 + o! Nowa zakładka.. zaraz idę się wpisać. ;-]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ahh.. :/ Wiem, że krótko, ale tak już jest z tymi historiami.. Więcej części, ale krótsze :)
    Lubię być nieprzewidywalna i lubię mieszać :DD
    Dziękuję:*

    OdpowiedzUsuń
  5. Chłopiec? Ja liczyłam na siatkarza, tak samo jak Karolina Bilska. A tu takie zaskoczenie. Powiedz, czemu musisz trzymać rzeczy w tajemnicy? Rozdział świetny (jak zawsze) i cieszę się, że Kinga odważyła się na powiedzenie "DOSYĆ", jakby nie patrzeć jest lustrzanym odbiciem mojej Laury, która jakoś nie może się odważyć, na ten właśnie krok. Mam nadzieję, że wszystko się dla Kingi dobrze ułoży i że wyjaśni się sytuacja z tym chłopcem.

    Pozdrawiam, Charlie ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kinga się odważyła, bo chłopcy (siatkarze) pokazali jej, że czasem przegrana czyni nas wygranymi, a wygranych, przegranymi.
      W tym opowiadaniu wszystko jest nie tak, jak miało być :))
      Dziękuję:*

      Usuń
  6. Jestem dumna z Kingi, że odnalazła w sobie moc i odwagę na sprzecwienie się rodzinie. Wiem, że to nie łatwe, bo teraz bedzie musiała sie liczyc z konsekwencjami. Nie wiadomo co będzie dalej.
    Ciekawi mnie osoba chłopca, płaczącego gdzieś w ciemnym rogu, zimnej, mokrej i samej w sobie strasnzej drogi. Nie myślałąm, że to siatarz, bo to było by chyba nie realne. A może jednak? Nie wiem. Mam nadzieję, że bedziesz mnie ciekawć dalej..
    Zapraszam na nowy ciszamoimswiatem.blogspot.com
    Pozdrawiam Anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wprowadziłam chłopca do akcji, ale to nie znaczy, że siatkarzy już pożegnałyśmy.. :D
      Jeszcze nie teraz..
      Dziękuję:*

      Usuń